Quantcast
Channel: Leonardo » Rosja
Viewing all articles
Browse latest Browse all 7

NOTES PODRÓŻNY – W Mordorze na prowincji cz. 2 (Rosja, październik)

$
0
0

Rosyjska wieś przygnębia, i to mimo pięknej słonecznej pogody, która stanowi przeciwwagę dla brzydoty. Nierówne, pełne dziur drogi, powalone ogrodzenia, drewniana zabudowa pamiętająca po części pewnie jeszcze wojnę ojczyźnianą, albo zapuszczone bloki z wielkiej płyty, w których mieszkali kołchoźnicy. Na podwórkach bardak, jak coś się przewróciło, to leży, jak coś się spaliło, to stoi nierozebrane, gdzieniegdzie zdewastowane, nieczynne jakieś zakłady przemysłowe czy warsztaty. Wieś jest pogrodzona płotami z blachy falistej, zwykle w kolorze surowej stali, ale coraz częściej w innych barwach. Wygląda to ohydnie, zwłaszcza w kontraście do drewnianego, niekiedy bardzo stylowego, choć mocno już zużytego budownictwa. Z drugiej jednak strony te nieprzenikliwe ogrodzenia zasłaniają podwórkowy bałagan, więc jest z nich jakaś korzyść. Poprowadzone nad ziemią gazociągi nadają temu wszystkiemu steam-punkową atmosferę, a może raczej skojarzenie z klimatami w rodzaju „Pikniku na skraju drogi” Strugackich i „Stalkerem” Tarkowskiego. Jedynym naprawdę barwnym akcentem jest betonowy klocek sklepu na środku wsi, we wściekle żółtym kolorze. Nad wszystkim unosi się duch dezintegracji i tymczasowości, entropia ogarnia wszystko, ogląda się to jak na wpół niezrozumiałe pozostałości zaginionej cywilizacji – co jest złudzeniem, bo żadnej prawdziwej cywilizacji tu nigdy nie było. Nie przesadzam, można sobie to wszystko obejrzeć w Google Earth.

Wiejski sklep (z obowiązkowym plakatem upamiętniającym 70-lecie zwycięstwa nad faszyzmem

*

Na podróż zabrałam sobie książkę Andrzeja Stasiuka „Wschód”. Myślałem, że będzie o Rosji, tymczasem większość to jego wspominki z czasów dzieciństwa spędzanych na mazowieckiej wsi i robotniczych przedmieściach warszawskiej Pragi. A jeśli nie o Polsce, to impresje z podróży po Azji – Syberia, Mongolia, Chiny. Niektóre nawet ciekawe, choć szału nie ma. Tym niemniej jeden fragment o Zabajkalsku sobie wypisuję, bo pasuje do tego, co właśnie oglądam. A i dziewczyny trzysta kilometrów od Moskwy też są ładne, i – co typowe dla Rosji – ubrane tak, że na Zachodzie zostałyby wzięte za panienki lekkich obyczajów.

Kurz, pokruszony asfalt, szarość sypiących się murów, nędza i upadek materii. Cerkiew przy głównej ulicy przypominała barak ledwo pociągnięty niebieską farbą. Gliniarze w radiowozie mieli tłuste, nalane twarze i patrzyli na nas ze zdziwieniem i pogardą. Tak, nigdy nie chciałem pojechać do Moskwy. Zawsze chciałem pojechać na krańce imperium, gdzie przybyszowi trudniej zamydlić oczy. Wśród dziur, kałuż i śmieci kroczyły dziewczyny na niebotycznych obcasach. Wydawało się, że im nędzniejsze było otoczenie, tym ich stroje stawały się bardziej jaskrawe, wyzywające i skąpe. Poza tym syberyjskie lato jest krótkie i trzeba się spieszyć.

Pokołchozowe bloki z nadziemnym gazociągami

*

W telewizji wojna. Obrazki z Syrii albo filmy o Wojnie Ojczyźnianej. Jak nie wojna to Putin. Jak nie Putin, to optymistyczne doniesienia o ile wzrósł krajowy ruch turystyczny. Telewizor nie mówi, że wzrósł dlatego, że dwa lata temu euro było po 41 rubli, a dzisiaj jest po siedemdziesiąt. Ci, co kiedyś jeździli do Karlovych Varów czy Zakopanego na narty, dzisiaj spędzają urlop w Rosji. Przygnębiające to wszystko, a jednocześnie złowrogie. Ludzie nie narzekają, co tym bardziej skłania do refleksji, że coś tu jest nie tak. Ta rezygnacja, z jaką Rosjanie przyjmują swój los jest tak nienaturalna, że zaczynam się zastanawiać, czy my w ogóle jesteśmy w stanie sobie wyobrazić to społeczeństwo i tę mentalność. Czy oni są mniej obcy od Arabów czy Chińczyków? Przejechałem pół Ameryki Północnej i nigdzie nie czułem takiej obcości jak tu, w końcu zaledwie półtora tysiąca kilometrów od Warszawy, co w skali tego kraju jest niemal sąsiedztwem.

*

DSC02604 (Large)

Wracając do Moskwy, zatrzymujemy się przy monasterze na wyspie pośrodku jeziora. Baniaste kopuły cerkwi pokryte są nową blachą, ściany są odnowione i otynkowane. Gdy zaglądam jednak do środka cerkwi, widzę puste wnętrze z samotnym ubogim ikonostasem i gołe cegły na ścianach, z których odpadł tynk. W latach trzydziestych był tu żeński obóz pionierów, a potem jakieś magazyny. Śladów komunizmu nie wywabia się łatwo z substancji materialnej, nie mówiąc już o duszach. Gdy autobus wykręca w stronę tej strasznej drogi na Moskwę, w głowie nie chce przestać mi brzmieć „Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego” Kaczmarskiego.

Do cyrku! Do cyrku! Do kina!

Telewizor włączyć – bajka się zaczyna!

Mama w sklepie, tata w barze

Syn z pepeszy tnie aż gra!

Na pionierskiej chuście marzeń

Gwiazdę ma!

Nam znośnie! Nam znośnie! Nam znośnie!

Tak żyjemy niewidocznie i bezgłośnie!

Pożyjemy i pomrzemy

Nie usłyszy o nas świat

A po śmierci wypijemy

Za przeżytych w dobrej wierze parę lat!


Viewing all articles
Browse latest Browse all 7

Latest Images

Trending Articles